Zapraszam do zadawania pytań co do tekstu, chętnie odpowiem. Wystarczy wejść w zakładkę "zapytaj", która odeśle do serwisu "ask.fm".
"Czasami wolność mnie przerasta"
Czasami, kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że jestem wolny i że tyle rzeczy mogę w swoim życiu zrobić, przeraża mnie to. Jest to nieraz tak nieogarnione, tak wielkie, że ciężko to opisać. Możesz. No właśnie-możesz wyjść, możesz zostać, możesz wyjechać, zostać raperem, celebrytą, księdzem, szefem, pracownikiem, możesz zostawić cały swój dotychczasowy świat i wyruszyć w jakąś nieznaną drogę. Możliwości jest ogrom, a tak często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Na przykład: całe życie marzyłeś, żeby zagadać do nieznajomej dziewczyny na ulicy. Możesz iść i zrobić to, możesz także tego nie robić. Cokolwiek zrobisz, tak się dzieje. Tak proste, a tak ogromne i nieogarnione. Bywa i tak ,że pół życia o czymś marzyłeś i na to pracowałeś- np. pragnąłeś być znanym, może nie koniecznie sławnym, celebrytą, ale chciałeś być znany i lubiany w swojej dziedzinie- powiedzmy, że marzyłeś o tym, by ludzie, którzy odwiedzają Twój blog sportowy, liczyli się z Twoim zdaniem, wymieniali się swoimi przemyśleniami. Aby liczy się z Tobą, akceptowali. Tyle czasu i trudu włożyłeś i.....i nic. "No jak to ? Przecież tyle się starałem, robiłem to z sercem, fachowo, a ludzie .".no właśnie-nie zaakceptowali Cię w tej dziedzinie, albo nawet nikt do Ciebie nie zajrzy. Zero odzewu. Godzisz się z tym, lub robisz dalej swoje, licząc, że karta się odmieni.
Często jednak bywa tak, że zaczynasz coś dla zabawy, albo spontanicznie- i nagle okazuje się, że tam, zupełnie nieoczekiwanie zyskujesz akceptację, jesteś ceniony. Kto by się spodziewał ? No właśnie-nie przejmowałeś się tym, zrobiłeś to jako eksperyment i....i się udało.
I właśnie nie udało Ci się w tym przykładowym "blogu sportowym", ale np. zostałeś doceniony jako fotograf, choć jedynie przez to, że kolega poprosił Cię o zastępstwo-a Ty wisiałeś mu przysługę...
Bywa i tak.
Nasz wola, czy będziemy dążyć nieustannie do osiągnięcia sukcesu w "blogu sportowym" czy popróbujemy innych rzeczy. Może się uda...I może tam odnajdziemy siebie…Czasami nie wolno, a czasami trzeba sobie coś odpuścić. Wiem jedno-warto prosić Boga o rozum w tej sprawie. O to, by wskazał właściwą drogę…
W każdym razie-jeżeli jest to coś dobrego…to czemu by nie spróbować ?
Nieraz jest jednak tak ciężko zacząć…ale kiedy zaczniemy, okazuje się,że wcale nie było tak źle ! Może nawet fajnie ? Tylko właśnie.. trzeba zacząć, przełamać się…Może czas dobrze obejdzie się z naszym podejściem ?
Wolność….i czy chcemy, czy nie chcemy, przechodzimy do tematu „wolna wola”.
Jestem katolikiem, uważam, że Bóg jest i że nam pomaga, kieruje. Często jednak trudno mi się pogodzić z niektórymi rzeczami w życiu, o jakich się słyszy, czy niekiedy widzi na własne oczy.
Że coś „złego”, „strasznego” dzieje się w życiu. Kiedy nas to dotyka, nie jest tak łatwo powiedzieć, że dzieje się to w jakimś określonym celu, jest to początek czegoś dobrego.
Kiedy jesteśmy obserwatorami, albo nas samych to nie dotyczy-wtedy jest łatwiej.
Przypomina mi się pewna anegdotka, którą usłyszałem na jednym z kazań księdza Piotra Pawlukiewicza, umieszczonych na Youtubie. Mianowicie-to jest tak, jakbyśmy byli w pokoju domu, który się pali. Spali się wszystko, nie mamy drogi ucieczki. Wyglądamy przez okno i nic nie widzimy. Słyszymy jednak głos swojego Ojca „ synu, skacz, złapię cię, nic ci się nie stanie”. Nie widzimy go, możemy mu tylko wierzyć. I naszą wolą jest to, czy uwierzymy Bogu i w tej „płonącej” sytuacji w życiu powierzymy się Jemu, czy nie zaryzykujemy i… stracimy nadzieję, pogrążymy się w panice i bezradności.. brakiem sensu…
Tak sobie myślę- kiedy nie widzimy Boga, a spotyka nas cierpienie, lub wiemy, że życie nasze kończy się , co możemy wtedy czuć ?Co możemy wtedy myśleć? Umieramy, kończy się to życie nasz-„jaki to miało sens, skoro teraz umieram ? U-MIE-RAM Odchodzę. Sam, nikt ze mną tam nie idzie. Boję się. Jestem przerażony, PO CO to wszystko było…”.
Ja, mimo tego, że czułem się dobrze, można by powiedzieć „niczego mi nie brakowało”. To jednak brakowało.. niemiłosiernie brakowało… Poczucia sensu, celu, skoro wszystko na co pracuję w życiu, może w ułamku sekundy zamienić się w pył, mogę to stracić .A życie kiedyś się kończy… a wraz z nim nasz cały dotychczasowy świat….Zdawałem sobie sprawę z tego, że niekiedy jedna chwila, lub czyiś zły czyn, błąd może to wszystko zmienić…
W Bogu znalazłem sens.
Dzięki Niemu, szukając szczęścia „tam”, szczęście znajdujemy już „tutaj”.
Moją do Niego drogę opiszę jeszcze…
Mózg uczy się przez doświadczenie, więc musimy doświadczać, starać się dostrzegać boską ingerencję w życiu, albo niebywałe szczęście nie nazywać często „fartem”, lecz….no właśnie
Może wtedy będzie łatwiej ?
Przemyślenia cz. 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz