piątek, 17 stycznia 2014

Żyć "u siebie" ? cz. II/II

Co do mnie-ja taki już jestem-łatwo się uzależniam od rzeczy ziemskich, przyzwyczajam.
Idealizuję, choć staram się to z siebie wyrzucić.
Marzę, albo pojawiają mi się w głowie podniecające myśli (wiem, mi też się skojarzyło wiadomo z czym,
ale jednak to słowo ma także inne znaczenie), jak na przykład taka, że czyta teraz te wpisy jakaś dziewczyna
dla mnie, że odnajduje w tych słowach siebie, że będzie chciała mnie poznać, że będzie pisała,
że będzie chciała do mnie dotrzeć, poznać, za wszelką cenę.
Pisząc to, czuję się niesamowicie.
Trudno to jakoś nazwać, nie jest to szczęście, ale coś ogromnego, taka chęć spełnienia, takie
podniecenie (-_-). Ale podobnie, jak napięcie-to uczucie także opada.
Chcę stwarzać pozory, uchodzić za myśliciela, kogoś więcej.
Aaa właśnie-niby taki szary, mały człowieczek, a jednak sławy się chce.
No chce.                                                                                                                       "Sława" jednak brzydko, źle mi się kojarzy .Jeżeli uznacie to za chęć sławy, to rzeczywiście-chcę być akceptowany i chcę, żeby ktoś czekał na te moje wpisy,
na cokolwiek, żebym miał to swoje zajęcie, w czym jestem dobry.
Może ktoś powie-oo- kiedy nowe tracki, kiedy nowe wpisy? Nie mogę się doczekać ?
Chcę być motywowany, ciągle, przez nowe osoby. Chociaż byłoby ich mało-
to wolę nie wiedzieć ile ich jest . Bo jak nie wiem, to wszystko jest inaczej-jest magiczne.
Mógłbym się dowiedzieć, że jest np. 17. Ale widzę wtedy tą liczbę, nakładam jej jakieś ramy,
jest ich SIEDEMNAŚCIE. A kiedy nie wiem ile ich jest -to choćby było ich pięcioro, to patrzę na nich z perspektywy
"LUDZIE CHCĄ MOICH WPISÓW", a nie "17 ludzi chce moich wpisów".                     Ramka, schemat
---
Czasem chyba najwyraźniej lubię sobie pocierpieć. Być takim "romantykiem" itp itd.
A ww dupie mówię ! W dupie ! Czy jestem wielki, czy mały i tak jestem
MAŁYM SZARYM CZŁOWIEKIEM.
Najwyraźniej niezrozumienie, odrzucenie interpretuję jako indywidualizm najwyższej klasy.
No dobra-ale co mi z tego, że kiedyś może się mnie zrozumie, ale kiedy właśnie nie będę potrzebował, albo
jak mnie już tu nie będzie?
No co mnie to obchodzi ?
To co-z perspektywy można powiedzieć, że lepiej być szczęśliwym, a głupim, czy nieszczęśliwym, a
zdającym sobie sprawę?
To tak jak ze świętym Mikołajem.
Choć w końcu byłem świadomy tego, że to rodzice podkładają pod choinkę te prezenty,
i kiedy "rezolutni" i "mądrzy" ludzie w klasie wiedzieli, kiedy słyszałem, że oświadczają swoje
rewelacje publicznie w klasie,
to pomimo tego, że wiedziałem, że Mikołaja nie ma, na pytanie "to ty jeszcze wierzysz, naprawdę ?" Ja,
małolat odpowiadałem innemu małolatowi, że wierzę. Najchętniej to chciałem, aby jego japa się wreszcie
zamknęła. Żeby pozwolił marzyć, a nie odzierał rzeczywistość ze złudzeń.
Bywa to brutalne.
Utraciłem coś i nie chciałem się z tym godzić.
Choćby zachować pozory, choćby odrobinę.
---
Nie spotkałem jeszcze kogoś głupiego-tak mi się wydaje, albo nie było mi dane w życiu
spotkać (bądź sobie nie przypominam). Każdy do czegoś dąży, coś robi, nawet, jeśli się opieprza, a jeśli
się totalnie opieprza-może to znak, że o czymś podświadomie marzy, dąży, a czego nie jest w stanie spełnić,
więc odbiera mu to chęci do wszelkich konstruktywnych działań
(może właśnie jest na dobrej drodze do poznania Boga?).
Czy jest ktoś na tym świecie totalnie głupi? No chyba nie ma. Sądzę, że człowiek jest głupi w odpowiednich sytuacjach.
Ja też bywam głupi. Więc chyba dochodzę do stanowczych wniosków-głupim się nie jest, głupim się bywa.
Ktoś dłużej, a ktoś krócej. Ktoś, kogo można uznać za debila (przepraszam) w danej sprawie, normalnie za mur, beton
ślepo wpatrzony-okazuje się nagle cholernie zaradny w sytuacjach życia, w których nie radzimy sobie.
Więc: jesteśmy w tym głupi xd
Czasami wygląd tych emotikonek mnie dobija. Często sądzę, że ich wyglądem nie wyrażę tego, co chcę wyrazić,
albo np. wyraziłbym miną. Może być i tak, że mi się po prostu wydaje, że miną coś wyrażam, a tu
-niespodzianka głupcze Jakubie(bo tak mam na imię).
Chyba w niektórych sprawach jestem perfekcjonistą, choć
często w życiu jestem opierdalaczem. To tak jak w tej mojej przypowieści o głupocie-taki paradoks.
Łączę style heheh leniwiec opierdalacz, albo w niektórych sytuacjach-zapierdalacz.
Ktoś inny odpuszcza-ja zapieprzam dalej, niekiedy ktoś nie odpuszcza, ja odpuszczam.Ale to chyba w sytuacjach,
w których uznaję, że po prostu nie warto. I tak staram się tę sytuację zapamiętać.
----
Dowiedziałem się właśnie, że pewna dziewczynka z mojego miasta zmarła wczoraj na białaczkę. Był to dla mnie
szok. Spodziewałem się, że będzie wszystko dobrze. Nie spodziewałem się tego.
Wiecie,tak patrzę na to swoje życie i widzę jak się nad sobą czasami cholernie użalam.
No bo k., kogo to obchodzą takie pierdoły, którymi się przejmuję.
Polaków jest +40 mln.
Na świecie ludzi...ponad 7 miliardów.
MILIARDÓW
LUDZI
to siedem MILIARDÓW różnych historii, przeżyć, traum, wszystkiego...
Czyjeś tłumaczenie, że żyje się po to, aby być szczęśliwym, mnie nie satysfakcjonuje.
Z takiego wniosku było mi dane wyjść:
dlaczego mam robić rzeczy, których nie lubię, mam się uczyć, pracować, robić, robić, robić.....
tylko po to, by zarobić, a zarobić po to, by być szczęśliwym (ktoś powie "żeby żyć"-owszem, no ale w takim razie
wracamy do punktu "po co żyć"-koło się zamyka).
I co-to wszystko tylko po to, żeby i tak na końcu umrzeć?
No bez jaj.
Jeżeli nie ma wieczności, Boga, to dla mnie to nie ma żadnego sensu.
Po prostu nie ma i nie chciałoby mi się nawet zapieprzać po to, żeby na końcu i tak być nieszczęśliwym.
Bo nie potrafiłem być szczęśliwym człowiekiem.
Dlatego mówię: jest Niebo i jest Bóg, bo inaczej to nie ma sensu.
Jakby to powiedział na moim ostatnim wykładzie Pan Doktor (piszę tytuł, bo mógłby się obrazić xd):
jest to dla mnie "Lex".
A z "Lex" się nie dyskutuje.
(może coś popieprzyłem, ale wiecie o co mi chodzi :)
Ja po prostu nie przyjmuję innej opcji.
Swoje przemyślenia mogę popierać także różnymi przeżyciami związanymi ze "współpracą" z Bogiem tu na Ziemi ;)
Chociaż czasem nie wiem gdzie jest ta granica- od "tak miało być, jest ci pisane", do "sam jesteś sobie
winien". W każdym razie-jak znajdę odpowiedź, napiszę.

Przemyślenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz